1
Sztuka nie tylko opisuje świat, ale też go zmienia (przynajmniej na papierze, ale to zawsze coś).
– Jacek Sroka
2
Figurki podróżują ze mną od lat. Poruszają się po moim pokoju, po różnych pokojach, które znajdują się w różnych miastach – Krakowie, Amsterdamie, Łodzi, Warszawie, Zutphen. W każdym mieście i w każdym pomieszczeniu domagają się własnego miejsca. Innym razem stoją przy moim łóżku lub na biurku, na regale z książkami albo na pulpicie starego szpinetu odziedziczonego po ukochanym wujku. Często rozmawiam z dziełami sztuki, które kupiłam lub dostałam. Z tymi figurkami dzieje się jednak coś dziwnego. A raczej: z tymi skulpturkami, jak Jacek Sroka sam je nazywa. Jedna z nich, na zdjęciu całkiem po prawej stronie, myślami nigdy nie jest w pełni obecna. Wygląda jak maska z dalekiego kraju i ma mocno zamknięte oczy. Druga, pośrodku zdjęcia, była kiedyś urodziwą kobietą. Jej rude włosy wciąż są dobrze ułożone, nos nadal jest równie duży, piersi równie jędrne. Ale to trzecia skulpturka, mężczyzna po lewej stronie zdjęcia, zdaje się żyć własnym życiem. Od lat się przewraca. Tak po prostu, nagle, upada do przodu na twarz. Od ponad trzydziestu lat wydaje przy tym ten sam dźwięk. Łup. W środku nocy, kiedy po raz pierwszy śpię z moim polskim kochankiem: łup. W Warszawie, gdy otwieram „Gazetę Wyborczą” i czytam, że Karolina Lanckorońska podarowała narodowi polskiemu dwa Rembrandty: łup. W Zutphen, kiedy piszę i zza biurka szukam na niebie nad rzeką IJssel nowych słów: łup. Kiedy muszę zadzwonić do matki, mam dzień tęsknoty, znajduję pod kanapą zgubiony kolczyk: Łup. Łup. Łup.
3
4
Jest 1986 rok i razem z moją przyjaciółką Wilmą odwiedzamy Jacka Srokę w jego pracowni: pokoju w domu matki. To dziwne, ale nie pamiętam poszczególnych prac. Bardzo dobrze zapamiętałam jednak to: przemożne uczucie wejścia do pomieszczenia, w którym dziesiątki historii opowiadanych jest na płótnie, na dziesiątkach małych płócien. Pamiętam, jakie były drobne, pamiętam, że można je było wziąć do ręki, pamiętam ich wagę i zapach. Zapamiętałam też ich dźwięk, bo wydawało mi się, że szepczą. Szepczą do ścian, pod wersalką, obok szaf, w tym obcym, niezrozumiałym polskim języku.
5
Po prostu więcej rysowałem, niż malowałem.
– JS
6
Wiele lat później nocowałam u Sroków. Bardzo wczesnym rankiem, niczego nie przeczuwając, weszłam do kuchni przy ulicy Kwiatów Polskich, żeby zrobić sobie herbatę. W kuchni siedział mistrz – w szlafroku, ołówek w ręku – zawzięcie szkicując. To, że nocowałam w jego studio, nie stanowiło dla niego żadnego powodu, by nie pracować, ponieważ nie potrafi inaczej, jak tylko poddawać się tej cudownej wewnętrznej potrzebie, która leży u podstaw każdego artyzmu. Pracuje więc również wtedy, gdy ma gości, gdy czuje nieznośny ból w stopach, brakuje mu pieniędzy albo wydarzy się inne nieszczęście. Jego szkicowniki mają format niewielkich płócien i to tu, na tych białych kartkach papieru ożywają dzieła takie jak Pierwszy (1981), Pies ze strzykawką w pysku (1982) czy Ma (1983).
7
I żyją nadal. Powracają w grafikach, na innym płótnie, w innym kolorze, innym formacie, roku, a nawet w innej dekadzie.
8
Albo pod inną postacią. Spójrz na Po widzeniu (1985)! To siostra bliźniaczka mężczyzny, który w moim pokoju ciągle upada na twarz.
9
Tak czy owak Jacek Sroka lubi motyw sobowtóra. Nawet samochód ma sobowtóra, który jest jego aniołem stróżem, a ponieważ być może tego nie widzimy, zapisuje to na obrazie, Samochód i jego anioł stróż (1984).
10
Swoją drogą, jeśli jest ktoś, kto prowadzi podwójne życie, to niewątpliwie jest nim Bigamista (1986). Mały obraz przedstawiający dwa jeszcze mniejsze, z których jeden – mężczyzna w pasiastym swetrze – istniej również w postaci o wiele większej grafiki.
11
Trzy lata później jest rok 1989 i powstaje Nos, ponownie z motywem sobowtóra, i znowu jest to obraz w obrazie. A także feeria barw: niebieski z dopełniającą żółcią, zieleń z dopełniającą czerwienią, jakby zdublowanie motywu było kontynuowane w zdublowaniu koloru.
12
Na całym świecie panuje Hunger nach Bildern. Nowy brutalny ekspresjonizm podbija Niemcy i Stany Zjednoczone, Francję i Włochy. I Polskę, gdzie Jacek Sroka ze swoim wielogłosowy prowadzeniem pędzla i odważnym stosowaniem kolorów może być „Neue Wilde” również w małym formacie, jak Figura (1988).
13
Tymczasem upadł mur berliński, rybę pakuje się w Pieriestrojkę (1987), a sklepy są puste, choć może gdzieniegdzie można jeszcze kupić płyn do mycia naczyń Zyzio, który śmierdzi – Zyzio śmierdzi (1990).
14
I z tego samego okresu, brzydkiego Berlina – Pfuell Strasse (1991) z dwoma osobliwymi, idącymi do góry nogami osobnikami przypominającymi księżycowego człowieka, których w żaden sposób nie potrafię objaśnić.
15
Bywało, że o sprawach ponurych i nieprzyjemnych mówiłem świadomie pięknym, wyrafinowanym językiem koloru i materii.
– JS
16
Tajemniczość formatu w sztuce. Dzięki temu ulica w Berlinie może być mniej więcej tak duża jak Dwóch świętych (1993), Portret z mózgiem (1994) czy cały Tydzień, którego szare dni rozciągają się wzdłuż (1992) i gdzie piątek jest dniem rybnym. Jacek Sroka nieustannie bawi się tą tajemniczością. Tworzy obrazy tak małe jak grafika i grafiki tak wielkie jak obraz. Duży, mniejszy, najmniejszy – czy dla naszego wizualnego odbioru ma to jakieś znaczenie? Nie sadzę. Dobry obraz zawsze przecież wycina dziurę w wyobraźni, dając nam w zamian nową, nieznaną przestrzeń.
17
Pan Dutrou posiadał jedną z największych wówczas pras we Francji. Grafika pod tytułem Budowa Świata w formacie 170 x 100 cm, odbita na specjalnie w tym celu wyprodukowanym papierze o bardzo dużej gramaturze, była wtedy, przez swoje wielkie rozmiary, rzadkością.
– JS
18
No i zawsze jest jeszcze coś mniejszego niż małe, miniatura: Twój tato (1996), Srokowska interpretacja owalnych portrecików naszych ukochanych, które dawniej nosiliśmy przy sobie, udając się powozem w daleką podróż. Albo wizerunku wysyłanego interesującemu kandydatowi do małżeństwa, którego chcieliśmy upolować. Zamkniętego w ramie nawiązującej do tamtych wieków.
19
20
„Małe” w twórczości Jacka Sroki niekoniecznie oznacza jednak sztukę pomijania. Małe dzieło nie musi być haiku, japońskim wierszem, w którym w siedemnastu sylabach przywołuje się cały świat. Mały format może właśnie być „duży” w swojej postaci, barwie czy opowieści. A opowieści te wywołują z kolei pytania, bo kim albo czym na litość boską są Ditirambo i Rocabruno (1995)?
21
I dlaczego płótno jest za małe i obraz wychodzi na ramę?
22
Może dlatego, że poza obrazem zawsze jest jakiś świat.
23
Jednocześnie Jacek Sroka maluje swoje własne haiku – jak nikt inny opanował sztukę pomijania. Spójrz na Fryz (1997), Pedofil pod Kopcem Kościuszki (1999), Ego tu nie ma (2000): to właśnie ta pustka na płaszczyźnie, uproszczenie kształtów, powściągliwość kolorów dodają dziełom mocy.
24
Ponieważ jesteśmy za połową, a ja po raz pierwszy przyglądam się tym 43 latom twórczości jako całości i próbuję zawrzeć je w tekście, który mówi o 43 obrazach małego formatu, znów dostrzegam jedną rzecz: twórczość Jacka Sroki to tkanina rozciągająca się w czasie. W czasie, który, nie jest prostą drogą, lecz labiryntem. Motywy pojawiają się i znikają, żeby później ponownie wyłonić się w innym kontekście, innej technice, innym formacie. Każdy obraz odsyła do prac z przeszłości, a zarazem stanowi część kreacji, które powstaną w przyszłości. Nie może zabraknąć żadnej nitki, w przeciwnym razie tkanina się rozpadnie, nie można usunąć żadnej sylaby, bo haiku straci sens.
25
Zdarza się, że idea czeka na realizację miesiące lub lata całe, ale są chwile wewnętrznego przymusu, kiedy obrazy nie mogą czekać.
– JS
26
Istnieje element niespodzianki, białej (czyli dobrej) magii, która powoduje, że podczas pracy zachodzi się w rejony nieznane, nieoczekiwane i niespodziewane.
– JS
27
Oto Trzeci człowiek (2001), ale gdzie jest pierwszy, i drugi, czy on także ma sobowtóra, a może ma ich więcej?
28
Te wszystkie opowieści o postaciach, które wydają się za duże na małe płótno, monumentalność w miniaturze. Aresztowanie (2002), Klaps (2003), Mężczyzna w desu (2004).
29
Kiedy patrzę na prace Jacka Sroki, często przychodzi mi na myśl to, co Umberto Eco napisał o zauroczeniu spisami. Sporządzanie listy Eco postrzega jako początek kultury. To niezbędny środek do porządkowania, panowania nad nieskończoną ilością możliwości. Listy mogą składać się ze słów, lecz także z obrazów: wizualny wykaz. Zbiór. Niebo pełne gwiazd, szuflady pełne chrząszczy, martwe natury pełne kwiatów. Albo serie stóp w różnych sytuacjach jak w In caso di… (2005), szeregi pudełek po lekarstwach jak w Autoportrecie w kwietniu (2022; obraz, który z kolei sam w sobie również stanowi część serii), czarnych postaci na żółtym tle (Ulica Ciężarów podatkowych, 2006), psów, szczurów, samochodów, narzędzi, grobów wolnomularskich, Suapi (2013) i kropli deszczu (Ognisty deszcz, 2021). Lista jako wartość artystyczna. Wyliczenie, które staje się kształtem.
30
31
32
W końcu szczególną cechą nieruchomych obrazów jest to, że w mgnieniu oka, w sekundę, są w stanie opowiedzieć swój „świat”.
– JS
33
Krzysztof Pomian nazwałby je semioforami, przedmiotami, które nabierają znaczenia, ponieważ odsyłają do tego, co niewidoczne, co nieznane po drugiej stronie rzeczywistości. Jacek Sroka nie opisuje jednak świata na podstawie niemal sakralnych przedmiotów – Pomian umieściłby je w muzealnej witrynie. Jacek Sroka ośmiesza powszedniość, nadając jej tym samym nowe znaczenie. Czy przez to staje się ona dodatkowo semioforem? Czy groteską? Z serii (znowu lista!) Komestyble – Szynka wileńska (2007).
34
To rzadkość, taki pejzaż w tej twórczości. I ta pustka, cienką warstwą farby. Ziemia mazowiecka (2008).
35
I jeszcze wszystkie te obrazy, które dotyczą sztuki, artystów, są cytatami z historii sztuki albo komentarzami do nich. Rzeźbiarze, Burzenie pomnika ober kelnera (2009).
36
Francis Bacon, Pan Kredyt (2010), Vincent van Gogh, Van Gogh Militaire (2012. I oczywiście Kazimierz Malewicz, Prostokątne słońce (2016). Ale też znowu trzy zwariowane Srokowe ludziki z lampami na głowach w poszukiwaniu unoszącej się nad nimi postaci, Poszukiwacze (2011).
37
Pan Kredyt, Van Gogh Militaire, Prostokątne słońce to jednak o wiele więcej niż tylko „cytaty”. Gdyby zapytać Jacka Srokę o artystów, którzy mieli wpływ na jego twórczość, na pierwszym miejscu wymieniłby prawdopodobnie swojego nauczyciela Jana Świderskiego. On, i wielu innych, wzbogacili nie tylko język obrazu i paletę Sroki, lecz także jego sposób myślenia o sztuce. Dostarczali książki i utwory muzyczne, poglądy polityczne i filozoficzne traktaty, wolność i konflikt. Jacek Sroka przyswajał sobie to wszystko i budował dalej, kreując własne niewyczerpane archiwum obrazów, książek, zdjęć, historii rodzinnych i indiańskich opowieści, na podstawie których powstawała jego rozciągnięta w czasie twórczość. Jan Świderski, Mieczysław Wejman, Adam Hoffmann, Maria Więckowska, Johannes Vermeer, Rembrandt van Rijn, Tadeusz Kantor, Vincent van Gogh, Francis Bacon (ponownie lista – którą można uzupełniać w nieskończoność) ukształtowali oko artysty, co naturalnie było możliwe tylko dlatego, że Jacek Sroka po prostu patrzy na świat okiem artysty. Polsk (2017), Słownik angielsko-francuski (2018), Polska w roku 2019 (2019), Champion (2023).
38
Mogę słuchać szeptu obrazów. Filozofować. Znaleźć język historii sztuki. Mogę tworzyć listy, grupować, opatrywać datami, mierzyć, dotykać farby. Ale kiedy naprawdę przychodzi co do czego, staję przed obrazem z pustymi rękoma. Bo: jak opisać ich duszę? Co takiego jest w pracach Jacka Sroki, co już od prawie czterdziestu lat je ze mną łączy? Dlaczego to, co najważniejsze okazuje się zarazem najbardziej nieuchwytne, i dlaczego nie znajduje na to języka? A może to powiązanie wynika z tajemnicy, która nie chce zostać przetworzona na język?
39
Żenuje mnie „objaśnianie” własnych obrazów.
– JS
40
Przechodząc przez ramę obrazu, wkraczamy do nowego, nieznanego świata. Dlaczego mielibyśmy za każdym razem tęsknić do miejsca, w którym nigdy nie byliśmy, jeśli ktoś inny wypełni za nas tajemnicę interpretacjami, cytatami i powiązaniami z zakresu historii sztuki?
41
Wstań. Przejdź się wzdłuż tych 43 obrazów małego formatu. I patrz.
42
Jeszcze na chwilę zatrzymuję się przy osobie, którą sama chciałabym być (Poeta, 2014).
43
Swego czasu, w tamtej najdawniejszej pracowni Jacka Sroki, zrodziło się we mnie pytanie, którego przez te wszystkie lata nie odważyłam się zadać. Kiedy odkłada się pędzel? Kiedy wiadomo, że obraz jest skończony? Czy da się to wyjaśnić komuś innemu? Czy może nikt nie wyraził tego lepiej niż Tomas Tranströmer?
To niesłychane poczuć, jak rośnie mój wiersz
gdy mnie ubywa.
Rośnie, zajmuje moje miejsce.
Wypiera mnie.
Wypycha mnie z gniazda.
Wiersz jest gotowy.
Gerdien Verschoor
Zutphen, lato 2023
*
Gerdien Verschoor (1963) jest pisarką i historykiem sztuki. Jej ostatnia książka, Dziewczyna i uczony. Historia dwóch Rembrandtów z kolekcji Karoliny Lanckorońskiej, ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa HarperCollins Polska w przekładzie Alicji Oczko.
Cytowane wypowiedzi Jacka Sroki pochodzą z Rozmów z artystą autorstwa Idy Smakosz, zamieszczonych w: Jacek Sroka. Opisanie świata, katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie, Kraków 2008.
Fragment wiersza Tomasa Tranströmera „Poranne ptaki” w przekładzie Magdaleny Wasilewskiej-Chmury i Leonarda Neugera.
Zdjęcie 3: Edith Meijering
Zdjęcia 19, 30 i 31: Janneke Oldenbeuving
Z niderlandzkiego przełożyła Alicja Oczko